0
katraviatta 25 września 2018 14:16
380.JPG



382.JPG



Do Denver dojeżdżamy jeszcze w ciągu dnia. Chyba jako jedyne miasto do tej pory, nie posiada porywającej panoramy.

385.JPG



Samym Denver będziemy się jeszcze zachwycać. Hotel (całkiem elegancki) mamy w samym centrum Denver, więc ten sam problem z parkingiem co w Nowym Orleanie: od 20 za dobę. K.będzie musiał jutro wstać siódma by przebić bilecik.

Jako że pojawiamy się jeszcze w hotelu za dnia, szybko się ogarniamy i idziemy na piwo. na telebimach mecz bejsbola. Panowie barmani znają się na piwie. No cóż, Ameryka piwem płynąca. Denver podczas pierwszej nocy wywiera na nas wrażenie miasta niesamowicie zadbanego spokojnego i przyjaznego.

387.JPG



388.JPG


Oto mapka podróży wraz z krańcowymi punkami, jakie osiągnęliśmy. Nasza podróż prawie dobiega końca i teraz będziemy już tylko wracać.Tak, w ciągu 18 dni zrobiliśmy 7500 km, nie było to uciążliwe poza tym dniem gdzie nocowaliśmy w Farmington w Nowym Meksyku - naprawdę byliśmy wkurzeni że dorobiliśmy sobie mile i odjęliśmy atrakcje. Pozostałe dnie był to po prostu dodatek do dnia, czasami dwugodzinny, czasami pięcio... najczęściej ok. trzygodzinny. codziennie nocowaliśmy gdzie indziej, poza dwoma razami na campingu oraz Denver właśnie, stąd w ciągu tak krótkiego czasu mogliśmy sobie pozwolić na taką ilość mil.

Jeżeli chodzi o Colorado - kiedyś, gdy jeszcze oglądałam vlogi Krzysztofa Gonciarza - on mnie przekonał, pokazał dużo Colorado. Cały stan wygląda jak.. nasze Tatry, tylko 100 razy lepiej :D plus, gdy w ogóle poznawałam atrakcje Stanów w 2016 roku, co wpisywałam jakąś znalezioną w sieci, gdzie to jest - co druga była w Colorado :DDzień 13
Budzimy się w Denver, jest trzynasty dzień z kolei,to jedyny hotel podczas całej naszej podróży, kiedy nie musimy dnia zaczynać od pakowania się i wymeldowania z pokoju.

Teraz z perspektywy czasu uważam, że za mało było takich dni, ale więcej o noclegach napiszę w podsumowaniu.

Generalnie na pomysł dołożenia do naszej podróży Colorado namówił mnie K. Tzn. za bardzo nie musiał, jak napisałam w poprzednim poście, bo jest to stan naprawdę wart zobaczenia (u mnie na podium). Natomiast decyzja o przejechaniu tylu kilometrów podczas zaledwie 19 dni należała do niego, jako że jest on jedynym kierowcą. K. też "specjalizował się" w tym stanie, jak też i w Denver właśnie. Całkiem muszę powiedzieć, relaksujące jest nie martwić się o to gdzie iść, co zrobić, a jedyne zgodzić się na konkretny plan, pasujący do własnych wyobrażeń.


W Denver są też dwa bardzo ważne miejsca na liście K. do zrobienia podczas tej wyprawy. Oraz dwa ciut mniej ważne. Stąd moje opisy z Colorado raczej nie są wysoce profesjonalne i szczegółowe – to nie ja robiłam research :mrgreen:

(oczywiście w razie czego udzielę szerszych wyjaśnień, ale dopiero po konsultacjach).

Zaczynamy więc od (ok pominę pyszne hotelowe śniadanie) – zachwytów nad samym Denver. Ledwie dwa noclegi przekonują nas, że jest to miasto, do którego oboje moglibyśmy się przeprowadzić. Ludzie są jacyś tacy.. uśmiechnięci, schludni, dobrze ubrani… hipsterka? Samo miasto fenomenalna infrastruktura, czystość przestrzeń, ceny – bardzo ok. Jakieś interaktywne wystawy uliczne, fortepiany, artyści...


1.JPG



2.JPG



K prowadzi mnie do pepsi center – przybytku sportowego. K., przeogromny fan hokeja oraz od niedawna baseballa – chce wejść do sklepu i coś tam nabywa drogą kupna. Normalne, że w jednym obiekcie uprawiać można różne dyscypliny sportowe i tu nie jest inaczej – pepsi center jest domem dla kosza, hokeja, lacrosse i futbolu.


3.JPG



Potem nadrabiamy spacerem by zobaczyć Denverski… dworzec kolejowy.


4.JPG



Kiedy przechodziliśmy przez halę kolejową po raz pierwszy odkąd tym razem jesteśmy w Stanach, słyszymy język polski.

Trafiamy na przystanek autobusowy celem udania się do Denver Museum of Nature & Science.

Każdy przystanek w Denver ma swój osobny numer (np. przystanek nr 1293) stąd byliśmy pewni, że aplikacja do komunikacji poprowadziła nas w dobrą stronę. Otóż nie. Mimo, że jesteśmy na przystanku w dobrą stronę, autobus o właściwym numerze wywozi nas dokładnie w stronę przeciwną. Gdy się orientujemy, wysiadamy, idziemy na drugą stronę ulicy, po czym ten sam autobus…ponownie jedzie w złą stronę : D

Moja dobra rada więc: zawsze po wejściu na pokład autobusu warto zapytać kierowcę: czy ten autobus jedzie do punktu A?

Tym sposobem, po trzech takich autobusach, tracimy przeszło półtorej godziny bardzo cennego czasu, który moglibyśmy poświęcić na Muzeum.


4a.JPG



Ten obiekt powinien zobaczyć każdy, to podium (drugie już dziś) jeśli chodzi o muzea historii naturalnej.

W naszym "Koperniku" byłam dwa razy i, jak uważam, że jest świetnie zrobione, na wysokim poziomie, tak Denverskie to światowa klasa, dziesięciokrotność Kopernika.


4aa.JPG



Parę faktów o muzeum:

1. fenomenalna interaktywna sekcja o zdrowiu człowieka (nie jestem pewna czy to nie była czasówka) – dostaje się na wstępie swoją kartę, którą potem wkłada się do czytników i robi na samym sobie różne eksperymenty – np. podnoszenie ciężarka, krótka jazda na rowerze itp. Potem otrzymuje się kartę zdrowia i własne wyniki!

2. sekcja zwierzęca – mało mamy zdjęć. pamiętam, że np. pokazane były różne… ślady odchodów i kopytek – by poznać jakie zwierzę "tędy przechodziło" – przydało się to nam następnego dnia w Colorado Springs : D

3. sekcja skamielin – moja ulubiona. Masa przeróżności z całej Ameryki, w tym przeogromne zarodki np. złota



5.JPG



4. sekcja dinozaurów – a jakże. Szczerze, nigdy o nich nie dowiedziałam się na raz tyle, co z tej wystawy. Plus, obejrzałam krótki film przedstawiający historię wyginięcia dinozaurów – nareszcie wiem dokładnie jak do tego doszło! A obfitość kości - każty jakiśtamcaptor tutaj jest!


4b.JPG



6.JPG



5. panorama miasta – nie zamieszczam zdjęcia, bo pogoda była słaba tego dnia. Niech przyjedzie to zobaczy :)

6. zagadujący przewodnicy – wszędzie – co chcecie wiedzieć, o co zapytać, co wam dopowiedzieć?

7. faktycznie pracujący paleontolodzy, będący jednocześnie "obiektem" dla nas – oglądających. Pamiętam przewodnika mówiącego: widzicie tego naukowca? On od roku zajmuje się jedną i tą samą skamieliną – to bardzo precyzyjna wymagająca cierpliwości praca dająca często powolne, mało widoczne rezultaty.


IMG_1743.JPG



8. Świetny gift shop haha : D

7.JPG




Udajemy się na krótką przerwę do hotelu, by nabrać sił na kolejny obowiązkowy punkt na liście K. - mecz baseballa.

Baseball to amerykańska dyscyplina, o której Polacy zwykle wiedzą niewiele, ale! z filmów na pewno wszyscy wiemy, że pałkarz ma 3 szanse na uderzenie w piłkę, a jeśli mu się to uda, to obiega boisko. Na tym kończy się moja wiedza. Ale oczywiście idę z przyjemnością.

Widziałam w wielu relacjach opisy różnych meczów. Baseball to wyjścia rodzinne, mecze są codziennie, więc bilety bardzo tanie. (jeśli ktoś zainteresowany gdzie i jak kupić bilety na baseball - dopytam).

Udajemy się na mecz drużyn Colorado Rockies vs. San Francisco Giants, i co ciekawe dla nas, są to dokładnie te dwie drużyny, których mecz oglądaliśmy dwa lata temu w pubie San Francisco, nic z tego wtedy nie rozumiejąc.

8.JPG


Zestaw obowiązkowy piwo i hot-dogi


IMG_1819.JPG


I serio, ja nadal nic kompletnie nie rozumiem z tego sportu poza kilkoma regułami które napisałam powyżej, ale kiedy faktycznie pałkarz trafił w tę piłkę i był bieg - cały stadion stał, wraz ze mną!


IMG_1758.JPG



IMG_0515.JPG



Bardzo ciekawe wydarzenie i jeśli ktoś fanem sportu nie jest, ale chce uczestniczyć wraz z amerykanami w meczu - baseball to idealna dyscyplina.
Wieczorem czeka nas niestety marsz przez pół miasta piechotą - jest prawie północ a ulice zapchane kibicami.


IMG_1846.JPG



IMG_1847.JPG


Dodaj Komentarz

Komentarze (18)

cypel 25 września 2018 14:53 Odpowiedz
Dobrze się czyta, fajny nieoklepany kierunek jak na USA.
bubu69 25 września 2018 18:44 Odpowiedz
@katraviatta - dziękuję za przeczytanie mojej relacji i tym samym wywołanie mnie :)! Ale super, że tam pojechaliście :)!!! Ja też oczywiście o tym myślałam, nie dość, że wschód do zobaczenia, to przecież jeszcze ciekawy środek z południem i północ niczego sobie :). Jestem bardzo ciekawa jak wyjdzie Wam ta podróż i co fajnego zobaczycie! Twoją poprzednią relację też czytałam, a teraz będę czekać na kolejne posty w tej :P, super :)!
channel 26 września 2018 09:33 Odpowiedz
Fajna relacja :) czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy. No i może na jakąś mapkę :D
brzemia 26 września 2018 14:50 Odpowiedz
Coś się stało z samochodem?Wysłane z taptaka.
katraviatta 26 września 2018 14:51 Odpowiedz
Jedno koło lekko się zaryło, ale K. bez problemu w minutę odkopał.
japonka76 26 września 2018 15:25 Odpowiedz
@katraviatta zrobiłaś mój dzień :) a już się poważnie zastanawiałam gdzie jest to południe patrząc na pierwszy obrazek mapy na początku Twojej relacji. Lubię takie wyprawy, gdzie inne były starannie opracowane plany a wyszło zupełnie inaczej. :) Kierunek bardzo ciekawy, i też go rozważałam. W końcu jedziemy gdzieś indziej, więc w większą radością poczytam. Tym bardziej, że widzę humor i pozytywne nastawienie. Czekam na więcej.
olus 26 września 2018 15:40 Odpowiedz
Bardzo fajna relacja, zresztą tak jak poprzednia ze Stanów. Będę śledzić z zaciekawieniem.Jedno mnie zastanawia - dlaczego nie korzystacie (przynajmniej z relacji tak wynika) w jakichś map w telefonie? Obecnie przecież nawet w wersji offline aplikacje typu Google Maps czy MapsMe świetnie sobie radzą. Myślę, że znacznie lepiej niż typowa samochodowa nawigacja, przynajmniej w kwestii punktów do zwiedzania.
katraviatta 26 września 2018 15:59 Odpowiedz
@olus zapytałam K. - cytuję "Nie wiem, pobrałem mapy, ale nie chciały działać lub nie umiem" oraz "znów wyjdzie z relacji, że podróżujesz z głupkiem" - nie wiem gdzie on to wyczytał. Generalnie, ja sobie myślę - to jest brak czasu na rozkminianie niektórych rzeczy. Przed urlopem ganialiśmy z dwa tygodnie na pełnych obrotach :D wiele rzeczy nie sprawdziliśmy, nie kupiliśmy, nie dociągnęliśmy. Może trochę już starości i taki kompromis pomiędzy wygodą i kosztami.Jest jeszcze kilka zagadnień, które mogliśmy zrobić taniej lub szybciej, np. nie kupiliśmy karty do telefonu, by mieć internet. Nie sprzedaliśmy namiotów, żeby odzyskać choć część pieniędzy, nie kupiliśmy z forum annual pass... :(@Japonka76 Dziękuję bardzo. Z tym nastawieniem i humorem to różnie. Trochę czuję tego zblazowania, o którym wspomina w innej relacji @travelerka. No bo przecież to już druga kontrola paszportowa. Widziałam już te żółte linie na ulicach, znam te znaki drogowe, jadłam już takie beef jerky i takie hersheys... :D
channel 26 września 2018 21:57 Odpowiedz
Widokczki piękna. Missisipi - wielgachna! Cud, "mniód" to mapka (jam wzrokowiec, więc teraz wiem co i gdzie). Aligatorów się boję, ale rozumiem chęć zobaczenia. Masz fajny styl pisania, podobnie jak @Bubu69 dobrze się Ciebie czyta. Czekam co było dalej....
bubu69 27 września 2018 19:43 Odpowiedz
@katraviatta - Hahaha, czyli nie jest ze mną jeszcze tak źle :)! Wiedziałam, że jednak gdzieś czytałam o tym Denny's :P (dobre jedzenie, co nie ;)?).Naprawdę wspaniale, że akurat tam pojechaliście i opisujesz tę podróż! Faktycznie większość relacji to road trip po zachodzie, a tu taka perełka :), czekam na dalsze posty :)! Ach, no i jak ja bym też zobaczyła forfitera :)!!!
mikus 29 września 2018 14:01 Odpowiedz
Jak widzę relacje z USA, z innego miejsca niz standardowy objazd po Zachodzie, to ręce same składają mi się do oklasków !
mikus 2 października 2018 15:45 Odpowiedz
@katraviatta Oczywiście, że był to komplement :D Doceniam to, że wybraliście niestandardową trasę jak na USA i przez to niejako przecieracie szlaki. Tym bardziej chętnie czytam relacje i pewnie kiedyś sięgnę po Wasze wskazówki, bo już wiem, że muszę tam pojechać :)
gello666 12 listopada 2019 13:55 Odpowiedz
dzięki za kontynuację.Niecierpliwie czekam na cd.
gello666 21 listopada 2019 12:46 Odpowiedz
o kurcze, ale trasa :) Naprawdę musisz lubić jazdę samochodem.Twoja relacja sprawia, że zaczynam myśleć o Kolorado.
katraviatta 21 listopada 2019 16:45 Odpowiedz
Tak, w ciągu 18 dni zrobiliśmy 7500 km, nie było to uciążliwe poza tym dniem gdzie nocowaliśmy w Farmington w Nowym Meksyku - naprawdę byliśmy wkurzeni że dorobiliśmy sobie mile i odjęliśmy atrakcje. Pozostałe dnie był to po prostu dodatek do dnia, czasami dwugodzinny, czasami pięcio... najczęściej ok. trzygodzinny. codziennie nocowaliśmy gdzie indziej, poza dwoma razami na campingu oraz Denver właśnie, stąd w ciągu tak krótkiego czasu mogliśmy sobie pozwolić na taką ilość mil.Jeżeli chodzi o Colorado - kiedyś, gdy jeszcze oglądałam vlogi Krzysztofa Gonciarza - on mnie przekonał, pokazał dużo Colorado. Cały stan wygląda jak.. nasze Tatry, tylko 100 razy lepiej :D plus, gdy w ogóle poznawałam atrakcje Stanów w 2016 roku, co wpisywałam jakąś znalezioną w sieci, gdzie to jest - co druga była w Colorado :D
bubu69 2 grudnia 2019 22:18 Odpowiedz
Dzięki Twojej relacji już wiem, że muszę pojechać do Kolorado :) :P! Piękne tereny i te miasteczka :D!!! Denver również zaskakuje :)
katraviatta 3 grudnia 2019 18:56 Odpowiedz
Dzięki. Szczerze to my zaledwie "liznęliśmy" Colorado a aparat nie zawsze chciało mi się wyjmować. to przepiekny stan nawet z drogi!a propos, dziś miała miejsce potężna eksplozja w zakładzie chemicznym, który uwieczniłam w "dniu 2" - w Port Nocheshttps://www.polsatnews.pl/wiadomosc/201 ... -teksasie/
hub-89 15 stycznia 2020 22:27 Odpowiedz
Super relacja! btw. Masz może jeszcze gdzieś link do tej mapy Pacific Nortwest, którą wrzuciłaś w pierwszym poście? Wybieram się niedługo w te rejony, chętnie skorzystam jeżeli to nie problem. Pzdr ;)